wtorek, 21 października 2014

Z pamiętnika małej ...

... wypieraliśmy się siebie, 
aż w efekcie końcowym raniliśmy się na wzajem, 
bądź tylko ja raniłam siebie.
a pomijając to wszystko to teraz ja mam duszące sny
chodzę jak lunatyk
mam ochotę na dużo ciszy,
zbyt dużo.

czasem cisza jest potrzebna, byle z umiarem.
trochę sobie z tym powalczę, 
aczkolwiek czy jest w tym jakikolwiek sens?
sięganie po leki jest zawsze ostatnią deską ratunku,
bo po nich nie rozumiem siebie.

'nie i nigdy nie będziemy' przywykłam do tego zdania.

Nie będę kłamać, czasami na siłę staram się odciąć ale (jeszcze?) nie potrafię. Bo kiedy przyjdzie i pocałuje mnie w czoło, zyskuje dodatkową spokojną godzinę snu, ale chwil w których mnie uspokaja jest coraz mniej bo ja jestem tutaj a moje bycie tutaj wszytko zmienia, a ja nie przyczyniam się do jakiegokolwiek progresu u niego.

najgorszy jet detoks, może dlatego unikam portali społecznościowych, żeby nie pisać, nie czytać.
w zamian potrafię siedzieć i gapić się w sufit, zawieszać się na myśli.
zawieszać siebie.


Chce nie myśleć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz