środa, 14 maja 2014

Raz na jakiś czas pojawia się taki dzień jak kumulacja, brak snu lub bardzo śladowe ilości, ból pękniętej kości po kolejnych godzinach pracy, wymęczenie organizmu, natężenie umysłu by jeszcze nadrobić zaległą ilość materiału do przejścia w następny rok wcale nie takich pięknych i lajtowych studiów jak to się wszystkim wydaje – wracam do pustego miejskiego pokoju z myślą, że choć na moment ucieknę, szukając słownika trafiam wzrokiem na białą kopertę w której znajduje się cześć mojej duszy i początek tak zwanych zachowań kompulsywno-obsesyjnych.

‘i żeby muzyka i miłość wylewała ci się nosem’ oczy mimowolnie już czytają z kartek nad którymi poleciało kiedyś tysiące łez , nie będę kłamać dziś poleciała jedna do kolekcji. Chciałabym żeby mój mózg się poddał, po prostu stępiał.  Inaczej nie było by mi przykro słuchając obraźliwych słów od pijanej dziewczyny przez przecinające nas płomienie ogniska,  która może i ma dobre serce, ale taktu to jej raczej  brak i nie czułabym się jak nosiciel gruźlicy w waszej obecności, a jedynym gestem w stosunku co do mnie było  przytulanie na pożegnanie w momencie gdy ona była dziesięć kilometrów dalej.

To tak bezczelnie głupie,  że czasami chciałabym zadzwonić i spytać o radę o rzecz dla reszty nie istotną, bo wiem że byś zrozumiał, pluje sobie w twarz bo ty nawet nie chcesz spojrzeć mi w oczy.