poniedziałek, 29 września 2014

Odgłosy miasta buchają mi zza okna. Wróciłam.
Ale gdzie? To nie jest mój dom, także.
Gdy puszczałeś moją dłoń,  obracając się do wyjścia zrozumiałam że to koniec moich uśmiechów do telefonu czy chwil ekscytacji twoim przyjazdem.
  Łzy które teraz spływają mi po policzkach mieszają uczucia tęsknoty natychmiastowej bądź wyrzygują z myśli stwierdzenia "odpoczniemy od siebie", "nie musisz przyjeżdżać". To wszystko oddziałuje mocnej niż powinno,  a ja znacze coraz mniej.

Tymczasem duszę się powoli,  zamykając oczy marze o spokojnym poranku,  bez bolesnym, w objęciach. Chce być szczęśliwa. Tutaj nie będę.
Tęsknię.

Po cichu.
(chciałabym tak zniknąć, żeby nie bolało)

sobota, 27 września 2014

"trzeba się wypłakać, od tego mamy noce, by być słabym i tworzyć, bądź płakać. Dostaliśmy w posiadanie noc by być ludźmi... Którymi nie jesteśmy za dnia."


środa, 24 września 2014

Jedno zdanie w którym mogłabym być opisać swój obecny stan?
Winna zbrodni emocjonalnej,  pokłucona z duszą.

Przygryzam wysuszone wargi, myśląc że kiedy milczysz zawsze dzieją się rzeczy nad którymi nie panuje. Chowam moje ciało w za dużych swetrach, opatrując nowo powstałe rany.
Co raz częściej myślę,  że jestem powodem twojej wewnętrznej kłótni,  aczkolwiek przez gardło nie przechodzą mi słowa które automatycznie i bezwarunkowo zakończą naszą znajomość. A co raz bliżej jesteś mojego serca.

Leżę na poduszkach w namiocie i nie czuje zimna, nie czuje w sumie nic, ewentualnie złość która przemyka mi przez palce. Martwi mnie, że każde przeziębienie ostatecznie zamienia się w początkowe stadium zapalenia oskrzeli. Staram się przecież być.  Mimo bólu który wgniata moje wnętrzności.
Obiecałeś, że dasz mi zmienić świat.
Chociaż ty mnie nie zawiedź, Boże.

piątek, 19 września 2014

'Gdyby przestrzeń między nami nie była tak trwała, jak to czuje, nie było by smutnej piosenki'



Wspomnienia jak jesienne liście. Powoli spadają na ziemię łącząc się z błotem, gnijąc, zapominając. Gdzieś giniesz w szerzącej się amnezji poranku, świat nie zatrzymuje się nawet na sekundę, nawet na moment. Wykrzykuje, obijam złe emocje w rytm dźwięków które najbardziej kocham. Bandaże, ból, krew- wyswobadzają, lecz łączą się z brakiem jakichkolwiek zdrowych zahamowań. Znowu pluje krwią, znowu się rozpadam.
 
Ucieka mi każda chwila, wypluwam każdą, pozbywam się.
Metafizyczna teoria poznawania świata również spędza mi sen z powiek, coraz trudniej otwieram swój umysł na sensualizm, subiektywizm - cienka granica pomiędzy uczuciem a rozumem. Rozwijam swój umysł poznaje choroby, porównuje objawy, uczę się jak pokonać coś co zabija ludzkość. Może w końcu zapomnę o autodestrukcji. 
Istotą życia jest śmierć, pamiętaj.

(po cichu)
Biję się w pierś bo dałam Ci wszystko, a tak mało otrzymuje. Chowam siniaki, zadrapania, ślady ugryzień bo jest mi wstyd.Zależy mi na Tobie. A mimo tego zmywam jak najszybciej zapach twojej skóry. Mówię do Ciebie w najskrytszych marzeniach, ale nie otrzymuje odpowiedzi, taki już jesteś, przestałam oczekiwać czegokolwiek w zamian.

Chodź, podziel się kłamstwem, że muszę istnieć to sprawia, że lśnię.

(Gdy Ty lśnisz, ja lśnię, mimo wszystko po Twojej stronie)

niedziela, 14 września 2014

Wieczność.
Wcale nie jest cudowna.
Budzę się i uczucie poskutkowe po alkoholowej libacji miesza się z uczuciem rozczarowania,  bo czuję się inaczej niż powinnam.
Ręce trzęsą się z bólu,  codziennie mocniej.

Powinność.
Kolejne uczucie które często miesza mi w życiu i nie do końca pragnę żeby mi towarzyszyło w każdej myśli.

Kłamstwo.
Pokasłuje cichutko byś nie widział,  że duszę się w środku z własnej głupoty,  bo niby się o mnie troszczysz a to mnie bawi, bo nie wierzę że ktoś tak po prostu się interesuję. Czy ktoś zastanawia się  jak szybko zmiecie mnie życie z powierzchni ziemi. Nie zasługuje na to i nie chce tego.

Popęd.
Moje ciało uderzają emocje przeciwne, już nie myślę o tym że Cię pragnę.  A dotyk będzie mi obcy. Zamykam się,  po wielkim wybuchu pragnień.  Taka jestem.

Agresja.
Rośnie z każdą minutą, napędza mnie.
Dobrze,  że wyjeżdżam. Muszę uciec.
Schować się.

M.

niedziela, 7 września 2014

Nie będziem wracać, ani wybaczać, ni w samotności upijać się.


Moje stopy lekko uderzają o grunt ziemi, natłok myśli  powoduje schizofreniczne lęki przed następnym dniem, a mimo tego choć to śmieszne lepiej mi się oddycha w twoich objęciach. Czuje się w nich bezpiecznie, aczkolwiek tak naprawdę nie mam pojęcia dlaczego się w nich znajduje. Każde zachłyśnięcie się powietrzem uważam za sukces. Wydaje mi się że bez Ciebie wolałabym się dusić.
Ostatni miesiąc spowodował nieprzewidziane szaleństwo, które miesza się ze stężeniem alkoholu które nie opuszcza moje ciało.
Ale nie chce już.
Chce trzeźwo patrzeć Ci w oczy, chce Ci pokazać każdą moją kryjówkę abyś mógł mnie zawsze znaleźć. Równoważnie odczuwam niezliczone pokłady energii i chęci pomocy, bo wiem że potrafię to zrobić. Potrafię Cię ułożyć, ale potrzebuje do tego czasu.
Tymczasem.
Dalej nie wiem kim dla mnie jesteś i nawet nie chce pytać.

Nie będzie nam płakać i drżeć, ani ukradkiem wycierać nos
Nie będzie nam upijać się, ani tabletek łykać na sen.


Sen dalej jest moim wrogiem, a zmęczenie najlepszym przyjacielem. Coraz trudniej jest mi ukrywać syndromy wyczerpania i o dziwo zaczęłam mówić o nich zbyt otwarcie, poczucie ufności wzrosło i nie wiem czym jest spowodowane, trudno mi cokolwiek o tym napisać  bo zbyt wiele wyszło na jaw tak samo trudno mi się zmierzyć z tym wszystkim, bo chyba chciałabym trwać, chciałabym zrobić coś dla świata. Jak byłam mała zawsze marzyłam o byciu wielkim człowiekiem, a dzisiaj wiem że mogę nie zdążyć być wielka. 
I zostanę na zawsze mała, mała.


Mała.