niedziela, 30 czerwca 2013

Myjąc trzysetny talerz, wycierając kieliszki, uśmiechając się do gości, polewam piwo ze swoistym wstrętem lecz mimo wszystko ułatwia mi egzystencje w tych dniach. Mam problemy gdy jestem w domu, moja psychika mocno się nadwyręża. Nie działa tak finezyjnie jak kiedyś. Stoję w momencie życia w którym zakładałam że będę najszczęśliwszą na świecie, a aktualnie separuje się od ludzi, wybieram ziarenka to których się odzywam i ustalam sobie grafik tak by zaharować się na śmierć.Siedzę na szpilkach mając nadzieje że dostane się na studia i wyrwę się stąd. Daleko.





środa, 19 czerwca 2013

tysiące słów, słyszę znów.
barykady miast, rozniosły nas.
zgubił się świat.





Tak rzadko mam ochotę usiąść i pisać w jednym miejscu. Czekam na mojego obiecanego tableta tatusiu, choć raz spełnij swoją obietnicę.
Czuje, że wczoraj przedobrzyłam na słońcu, literki od czasu do czasu się zamazują, ale przejdzie jak wszystko. Ostatnio mniej patrzę. Staram się unikać aury każdego nieszczęśliwego człowieka, widzę ich mnóstwo, ale nie czas na to. Teraz muszę odbudowywać cegiełkę.. Nie, cegiełka to o wiele za duże stwierdzenie. Puzzelek za puzzelkiem.
Całe szczęście że następują zmiany, trochę rzuciłam się w wir tego co powinnam niż tego co chce. Zajmowanie się dzieckiem, sprzątanie, załatwianie spraw których nie powinnam a zostały zarzucone na moją głowę. Nawet gotowanie nie sprawia mi już takiej radości bo stało się rytmiczne ( risotto, pierogi, naleśniki, nagesty, zapiekanki makaronowe i nie tylko, rozmaite spaghetti, kurczak, ryby, z patelni, z piekarnika, na parze i wiele innych rzeczy). A kto w końcu ugotuje coś dla mnie?
Jedne z czego się cieszę to pieczenie. Dla kogoś.





" Ostatni raz, poddałem się zamiast, uwierzyć w to, co jest wpisane w moją krew
Nie może być tak, że cały piękny świat, zamykasz w swoich snach jesteś coś więcej wart."



czwartek, 13 czerwca 2013

dziwnie się czuje.
tona niepotrzebnych myśli.
Gdzie jesteś mój mały przyjacielu?
bez Ciebie nie zasnę.
Mrok mnie pochłonie.
rozbije na milion kawałków.
Podaj mi dłoń,
pojaw się.
TERAZ!






Dni stają się coraz dłuższe i poczucie samotności wzrasta z dnia na dzień. Tak dużo ludzi jest teraz obok mnie, lecz na palcach mogę policzyć tych którzy są przy mnie bez jakiejkolwiek korzyści, powinnam się już przyzwyczaić.


Coraz częściej myślę o woodzie i coraz bardziej wiem, że będę omijać ekipę.
Czarna! Socha! w tym roku my podbijemy ten świat.



ale ogólnie to mi przykro.



wtorek, 11 czerwca 2013

"Pytasz się czym jest dla mnie muzyka? Dla mnie? To Ci odpowiem pytaniem. Czym jest biała laska dla niewidomego? Odpowiedź: wszystkim. I dla mnie muzyka jest wszystkim. Dosłownie. Jest wszystkim co posiadam i jednocześnie wszystkim co pragnę posiadać. Jest czymś bez czego nie potrafię się obejść. Jest w pewnym sensie treścią życia. Bez tego traci się sens. Kocham ją, jak matka dziecko a czczę jak wiarę, nie potrafię zrani, ani obrazić się jak dziecko. Nie potrafię określić mojego stosunku. Bo dzięki niej przenoszę się w inny wymiar. Często potrafię iść przed siebie albo siedzieć nad jeziorem godzinami samotnie i słuchać tylko muzyki. Jest czymś co mnie nastraja, czymś co mnie dołuję gdy tego chce, czymś co rozwesela, czymś co prowadzi do zamyślenia, czymś co przywodzi dobre i źle wspomnienia, czymś co przywodzi marzenia, bliższe i te odległe, czymś dzięki czemu potrafię opisać cale swoje życie, każdy etap życia inną piosenką, inna melodia. Każdy nastrój bierze sie z tego. Mogę przestać palić, mogę przestać pić, nawet zerwać kontakty z kimś, ale nie mogę jej odrzucić. Była, jest i będzie zawsze mną. "



W końcu muszę się z tym zmierzyć. W końcu muszę to zamknąć raz na zawsze. Dzisiaj jest dzień w którym albo odrzucę to w końcu albo utopię się we własnym jadzie. Muszę zrozumieć, już nie mogę przeczekiwać go gnije od środka.

Potrzebuje Cię dzisiaj czarna. Mam nadzieje, że jak wrócisz z pracy to się odezwiesz. Muszę mieć podporę. 
xoxo
Mała.










czwartek, 6 czerwca 2013



"Cześć Skarbie,
Nie odpisałeś mi na list, a ja tak bardzo potrzebuje wylania się Tobie. Nie kryje że ostatnio czuje się samotna. Trochę się zagubiłam w nas. Albo po prostu jestem zbyt dużą egoistką. Tak bardzo Cię kocham, czasami wiem, że aż za bardzo. Próbuje to tamować, bo czuje że duszę Cię czasami. Strasznie mi przykro, że jestem taka. Taka, taka inna. Bo wystarczy że zacznę do Ciebie pisać a od razu płaczę jak małe dziecko. Łzy ciekną mi już po klawiaturze, a tak naprawdę jeszcze nic nie napisałam. Pamiętasz jak staliśmy na pomoście? Wtedy gdy mówiłam, że nie powinniśmy być razem - coraz częściej o tym myślę. Dla mnie zawsze będzie ktoś lepszy niż ja, przeznaczony dla Ciebie. Idę ulicą sama. I czasami czuje że powinnam zawsze iść sama albo że tak naprawdę jestem w twoim życiu tylko po to żebym przeniosła Cię na lepszą drogę. Na której aktualnie jesteś. Jestem bardzo z Ciebie dumna. Wiele zła, zamieniłeś już w dobro. Jesteś teraz tak dobrym człowiekiem, nie znam nikogo takiego. Wiesz, bardzo się zmieniłeś. Ja czuje że stoję w miejscu a wręcz że coraz częściej upadam. Popatrz na mnie ja tylko oczekuje! oczekuje uśmiechu, oczekuje przytulenia, oczekuje że w momencie kiedy upadam fizycznie podniesiesz mnie z podłogi i przytulisz. Widzisz, zobacz jaką jestem egoistką.Tak wiele pragnę, a nie wiem czy cokolwiek daje.
Mogłabym śpiewać o miłości do Ciebie. Bo unosi mnie nad piekłem dnia codziennego. Ale czy ja zasługuje by latać?
Przepraszam, ale po prostu ja mam ochotę po prostu dać Ci moje myśli, które krążą w mojej głowie.
Twoja na zawsze .
Mała. "






Może i zanudzam was kolejnymi mejlami, ale oczyszczam się czytając je. Tak dużo widziałam ale nie chciałam się do tego przyznać. Dziś jestem w miejscu w którym powinnam być. List jest z 9 października i patrząc na perspektywę czasu wtedy już stałam w miejscu. Wtedy choroba zaczęła postępować zbyt szybko, zaczęła plątać mi pętelkę na szyje. "I czasami czuje że powinnam zawsze iść sama albo że tak naprawdę jestem w twoim życiu tylko po to żebym przeniosła Cię na lepszą drogę." Teraz już jestem pewna że to moje odgórne zadania od mocy wyższych. Na dzień dzisiejszy oczyszczam się ratując innych, usłyszałam od jednej mrocznej duszyczki że jestem egoistką, bo chce wywrócić komuś życie i uciec, ale tak jest prościej, a ja chyba mam dość zagmatwania w moim życiu.

Śmieszy mnie i cieszy, że Kamilowi podobają się moje teksty. Może na następnym koncercie Izby usłyszę dedykacje dla mnie. Było by fajnie w końcu pokazać, że działam, że uciekam z klatki choroby.





xoxo
Mała.






wtorek, 4 czerwca 2013



Popatrz na swoje pokrwawione ręce.
Zobacz wszystkie zbrodnie które uczyniłeś.
Utop się w czeluści mrocznego słońca,
Zatoń w lamencie płaczących kobiet,
Tylko zasłoń tym najsłabszym oczy,
By potrafili przetrwać ciężkie czasy potępienia.
By nie zatonęli w grząskiej lawie otaczającego przeznaczenia.
By upadając nie nałykali się ogromu zła.
By zbyt późno nie zaczęli rozumieć.
A ty, a ty grzęźnij w mroku morderco.





To dziwne, że nie mogę napisać nic o szczęściu, ale w sumie lepiej pisać coś niż nic. O dziwo statystyka bloga rośnie więc zbyt wielu ludzi już wie, to znaczy że trzeba uciekać stąd. 



xoxo
Mała.

niedziela, 2 czerwca 2013



Chodziła zagubiona w świecie toksycznego zatrucia,
mówiła o uczuciach, słowami których nie rozumiały
puste dusze mijające ją z obu stron – bała się ich.
Codzienne niezrozumienie dawało jej siwe znaki,
punk odwiecznie ratował ją z objęć śmierci,
wiedziała jednak, że zbliżają się chwilę,
w których nawet on nie jest w stanie ją przytrzymać,
- pęd do samozniszczenia rósł zbyt szybko.
Patrzała na dzieci bawiące się, radosne,
tak bardzo chciałaby cofnąć się do czasu, gdy nie rozumiała.
Gdy nie widziała wrogich oczu życiowych morderców.
Odczuwała chęć, zrównania ich z ziemią,
z nadzieją, że świat choć na chwile zaświecił by
beztrosko-czystą jasnością.
Cena ocalenia świata przerastała ją już wielokrotnie.
Rozpłakała się widząc wojowniczkę, która codziennie
mija na ulicy swojego gwałciciela.
Chciała ją przytulić, ale czuła tylko i wyłącznie obrzydzenie - do siebie.
Ruszyła dalej, nie chciała jej widzieć, widziała zbyt dużo.
Idąc, trafiła na starych znajomych, spojrzała im w oczy,
oczy które powoli gasły i mętniały pod wpływem płynnej radości.
Popatrzała na swoje dłonie, krwawiły z myślą o przeszłości.
Nie potrafiła się ruszyć, choć wiedziała, że musi uciec.
Odwróciła głowę.
Doświadczyła kolejnego wstrząsu świadomości.
Prostytucja, zawsze napawała ją wstrętem, lecz gdy zobaczyła ją…
Nie była w stanie uwierzyć, słyszała zlewające się
bezbarwny bełkot.
Milczała.
Czy milczenie w tym przypadku zakończy się katastrofą?
Schowała się przed światem jeszcze głębiej,
a obsesje obrastały jej wnętrzności,
nasiloną siłą kotłowały się w niej.
Ile człowiek jest w stanie utrzymać na swoich barkach?
Pytała, czując natłok morderczych słów.
Znajdywała się w etapie, którym nikt nie był w stanie jej pomóc
- czuła za każdym razem gdy ktoś się do niej zbliżał.
Myliła się.
Jej umysł mimowolnie zapalił w jej sercu resztki nadziei
- gdy pojawił się on.
On, którego ratując - sama zmartwychwstanie.










Pamiętam kiedy pisałam to, zaczynałam związek. Z nim. Miałam tyle nadziei. Tyle że nawet nie mogłam jej pomieścić, może to mnie zgubiło? Może stan w którym się znajduje jest tego przyczyną? Chciałabym przenieść się do chwili w której wystukiwałam końcówkę tego 'wiersza'. To takie głupie. Bo wieczorami za dużo myślę i za dużo się obwiniam, a nawet do końca nie wiem o co. Ała, czuje niewyobrażalne kucie w lewej nerce, rozsypuje się -  wiem. Trochę dużo pale, trochę więcej pije, ale te dwie rzeczy pomagają w "trochę więceniu" pokazywania uśmiechu. Uśmiechajcie się ze mną, uśmiechajcie się dla mnie.







Wycięłam kilka wpisów ze starego bloga, przeczytałam je i dziwnie się z tym czuje.


"Siedzę sama, wokół mnie jest cisza. Nie dziwię się w sumie. Jestem sama, nikt nie wie co się ze mną dzieje. Dzisiejszy pobyt w szpitalu dał mi siwe znaki. Przesilenie wiosenne nie jest zbyt wesołe dla mojego serca. Przez ostatnie dni naprawdę się cieszyło. Było mi dobrze, czułam, że mogę wszystko. Ale z godziny, na godzinę przypominam sobie, że jutro wracam do normalnego świata. Jest mi smutno. Znalazłam kogoś kto jest mi bliski, powoli mogłoby się narodzić coś wielkiego. Mogłoby. Ale proszę was? Ja? ze mną? Ni chuja."


dziesiąty luty zeszłego roku :
"Rozsadza mnie niemy krzyk, i płacz i ból, i sens istnienia. Rzeczywistość jest już zbędna, przeszkadza mi. Wole żyć w moich urojeniach. Tak, tam jestem szczęśliwa, żyjąc tam, gdzie jestem sama z moją wybujałą wyobraźnią. W niej nie muszę ukrywać swoich słabości, nie muszę pokazywać swojej siły. Siły – raczej umiejętności nie rozlecenia się na milion kawałków. Ból fizyczny, trochę zagłusza moje wyobrażenia i przesuwa się granica w nich zawartego szczęścia. Kiedyś nie lubiłam tego robić – sen był dla mnie marnotractwem czasu, dziś jest lekarstwem na nowy dzień. Książka pozwala mi łagodnie wejść w jego sferę. Całe szczęście trzymam w ręku 4 część mojej serii, dobranoc, uciekam w krainę szczęścia"




ósmy luty również zeszłego roku:
"Pik… pik… pik… Słyszę mój ciężko dygocący w klatce piersiowej narząd zwany sercem. Wybija tony które mają mi przekazać, jak jest źle. Było dobrze , ale jest źle. Chyba denerwuje się zabiegiem. Bo najchętniej wyszłabym z domu i zaczęła wrzeszcząc wylewać moje uczucia, strach i chorą miłość. Chorą? – przeczytacie pytająco. Chorą ponieważ nie potrafię jej okazywać. Troszczę się o ludzi w inny sposób- mówię prawdę w twarz, a czyny chowam tak, by ich nie zauważali, aczkolwiek gdyby nie one cierpieli by bardziej. Strach, odczuwam go tylko i wyłącznie na czubkach palców u rąk. Niepokój to uczucie, które zbyt często targa moje wnętrze. Wczoraj zanim znużyłam usta w pierwszym kieliszku, czułam niepokój, bo zobaczyłam błędny krąg podjętych decyzji przeze mnie oczywiście. Moja droga dedukcji, nie jest chyba najlepsza, jest to element przy którym muszę mocno popracować. "


piąty luty:
"Jest piąty luty. Jest zimo, dawno już tak nie było. Ja siedzę. zastanawiam się nad pustymi decyzjami, trzymając telefon w ręku i spoglądając na niego, czekam na jakiś radosny znak ze świata żywych. Brak środków na koncie oraz brak środka komunikacji, odbija się drastycznie na moim samopoczuciu. Chciałabym przejść się szkolnym korytarzem i uśmiechnąć się do otaczających mnie ludzi, tych złych i tych dobrych. Bo moim zdaniem można ich tak podzielić. Więc jestem tu. Zupełnie sama."


dwudziesty styczeń :
"Kończy się styczeń. Czuje jak przeleciał mi pomiędzy palcami, na których pozostały tylko blizny popełnionych zbrodni, złych czynów, pomyłek serca. Czuje, że rozczarowuje wiele osób. Mimo tego mam motywacje, żeby wstać z łóżka, otrzeć codzienną łzę i wybrać się do szkoły. Udaje mi się ukryć przed znajomymi mój stan depresyjny, lecz przyjaciele odkrywają go od razu. Wiem, czym jest spowodowany. Czynem, z którego nie jestem dumna. Lecz nie zmienię go. Wokalistka, mówiła mi że teraz jest czas na moje szczęście. A przez tydzień namysłu MOJE szczęście, znaczy moją samotnie. Przynajmniej w tym przypadku. Rozpracowałam siebie i wiem, że w stosunku do mnie trzeba naprawdę stąpać powoli, zbyt szybkie kroki powodują zamknięcie- nawet niezatrzaśnięcie - nadobne mojego serca. Puk, puk? Czy znaczy, że jest puste? Nie. Skrywam w nim wiele uczuć – niestety te negatywne dość często zrównują się z tymi dobrymi. Uszczęśliwiają mnie moim zdaniem małe rzeczy. "


dziesiąty styczeń :


"Jestem samolubna i to bardzo. Źle mi z tym. Zawsze żałuje swoich czynów. Czasami czuje, że jestem winna za całe zło świata – może przez moje czyny. Dbam zawsze o dobro innych, ale zawsze w swój sposób – samolubnie. Chciałabym przyklejać uśmiechy. Jakiś czas temu gdy byłam wiecznie uśmiechnięta - zarażałam nim. Teraz mogę zarażać tylko zmęczeniem i smutkiem. Moje myśli zaraz eksplodują, myślą o tylu rzeczach na raz. Przez głowę przelatuje mi milion klapek. Dziecko, dom, szkoła, zauroczenia, fascynacje, wstręt, szacunek, strach, uwielbienie, zdradę, kłamstwa, niedopowiedzenia, ironie i śmierć… Byłeś kiedyś? istniałeś? wierzyłaś? Nie, nie spytam czy kochałeś. Miłość jest obca. Nie znam jej zbyt dobrze, a może nie chce wierzyć, że znam? Tyle pytań. I wiele niezałatwionych spraw. Chcę mieć już prawojazdy. Chce wsiąść do auta i odjechać, daleko… długo…. – uciec stąd!"

Tak tyło rok temu, dziwnie się z tym czuje.

sobota, 1 czerwca 2013



Czemu ludzie zrobili się tacy trudni? Chciałabym umieć namalować uśmiech każdemu kogo spotkam, każdemu pomieszać we wnętrznościach, wpuścić ciepło, światło... Nie chce widzieć aż tak wiele. Ale zawszę widziałam ból w drugiej głębi, wiem że aktualnie skupiłam się na sobie, ale to już końcowe dni, czuje że coś się zmienia. Wracam do łask bo już nie chce mówić o swoim bólu, chce uleczyć innych, chce podarować uśmiech, podarować spokój. Chce znowu rozrzucać promienie radości i złapać w swoje ramiona kolejnego strapionego, tym razem będę silniejsza, tym razem wyleczę kogoś, nie używając miłości, bo wiem że ostatnim razem to ona mnie spaliła.




xoxo

Malutka.
Ten wiersz dedykuje każdej osobie z obolałym sercem,
z nadzieją, że każda z waszych bolesnych ran z upływem czasu się zagoi .



Rozstanie.


Gdy słyszysz te słowa,
Twój świat powoli oddala się od Ciebie.
Zaczynasz czuć nieopisywalną pustkę,
nie potrafisz mu nic odpowiedzieć.
Upadasz, gdziekolwiek jesteś.
Niekontrolowane zły spływają z Twoich,
tak nie dawno połyskujących oczu.
Czujesz, że jesteś tylko Ty i tak wrogi on i nic poza tym.
On, zaś patrzy na Ciebie pogardliwym wzrokiem.
Jego tak piękne ciało i nieskazitelna twarz,
w kilka sekund stają się dla Ciebie tak obrzydliwe,
że nie możesz ich znieść.
Twoje ciało powoli przeszywa agoniczny ból.
Najpierw serce, czujesz jak by ktoś wyrwał Ci je z piersi,
I wrzucił je do rozżarzonego ognia.
Nagle z Twojej krtani wydobywa się pierwszy krzyk.
Krzyk nienawiści.
Twój głos rozbrzmiewa po okolicy, w pewnym sensie
przypomina wołanie opętanego.
I wtedy zapada cisza,
Twoje ciało doznaje drugorzędnego bólu.
Prosto z serca, do każdego organu.
A jego wzrok przypomina teraz wzrok małego wystraszonego dziecka,
Które nie chcąco zrobiło coś nad czym nie może zapanować.
Teraz ty patrzysz na niego z pogardą.
Czujesz, że płonie Ci każda część ciała.
Stoisz nieruchomo, bo każdy ruch sprawia Ci ból.
Nagle wydobywa się z Ciebie drugi krzyk.
Krzyk pomocy i rozczarowania.
Bo nikt oprócz niego, nie może Ci pomóc.
Lecz on tylko stoi i patrzy na Ciebie.
A gdy już wyciąga ręce, by Cię przytulić.
Ty ze łzami w oczach zadajesz drżącym głosem pytanie.
Chcesz mnie przytulić i kochać tak jak przedtem?
Czy mnie uspokoić? Lecz nie tylko mnie,
bo Twoje sumienie też tego potrzebuje.
I odchodzisz, nie czekając na odpowiedz.
Widzisz wszystko w jego oczach.
Widzisz to czego nigdy więcej nie chciałabyś ujrzeć.