niedziela, 28 grudnia 2014



Chciałabym nowe oczy, świeżutkie z pudełka.
I najlepiej zielone... chociaż, nie, niekoniecznie.



Patrze na świat i rzygam fałszywością ludzi którzy mnie otaczają,
łapie się na tym że sama się nią zarażam
[powoli wpija mi się w krew, jak trucizna łaskocze moje żyły, ogranicza umysł]
zerkam na telefon i wiadomości od niego sprawiają, że mdli mnie na samą myśl
od dziecka miałam na twarzy naznaczone - powiernik = męczennik
[kiedyś zginę pod natłokiem problemów ludzkości]
nie chciałabym Cię poznać.
Zamknęłabym oczy, ale są osoby dla których moje serce zawsze będzie otwarte
niestety nie umiem Ci pomóc słońce, jedyne co potrafię to pomiziać Cię po twojej złotej czuprynie.
[chciałabym móc więcej] 




Chciałabym nowe usta, te do pocałunku.
Do śmiania się tym śmiechem, co go nie pamiętam.




Lustro staje się moim wrogiem, obsesja zaczyna wrastać mi w skórę
dotykam ust które miłe zwroty wypowiadają tylko "od święta"
gorzkość moich słów przelewa się w komorze lekko pulsującego serca
[kąciki ust nie drgają, nawet na moment, na chwile]
oddycham głębiej, a wcale tego nie chce
[chce znowu zacząć się dusić] czułabym, że żyje
otwieram dłonie na milczący świat
[zamykam się równoważnie na świat normy]
rysuje sprawne figury tłumacząc, że mimo zła
można [żyć].



A jeśli to za dużo - to wszystko, co proszę,
Daj mi, Boże, to jedno, tylko najważniejsze...

rozwijam się, 
zaczynam podejmować coraz to dojrzalsze decyzje
z których [czasem] jestem dumna.
wydaje mi się, że nawet pisze inaczej
musiałam odetchnąć i uświadomić sobie czy dalej jesteśmy tacy sami 
- odpowiedź jest jasna - nie
[aczkolwiek widzę jak wielu z nas nie potrafi tego zaakceptować]
uczucie tęsknoty zalewa pozostałą przestrzeń serca
a ja przestałam odzywać się na siłę do Ciebie
chciałabym nie musieć przypominać, że jestem



Co nie zna nienawiści... nie płonie od gniewu...
Kyrie Eleison, daj mi nowe serce.


Proszę.

poniedziałek, 24 listopada 2014

Nie nadużywam alkoholu. To cały świat jest trzy kieliszki do tyłu. 
                                                                - Humphrey Bogart



od kilku dni moje zachowanie zaczyna się różnić
zaczynam dzień zapisując w zeszycie ile kalorii zamierzam zjeść
ile dziś będzie wynosiła moja aktywność fizyczna
łykam ogromną tabletkę
skreślam dni w kalendarzu
47 dni i przestane pamiętać że się dusze.

Listopad zawsze był dla mnie ciężkim miesiącem
nie pamiętam roku w którym byłam szczęśliwa
całe te wahania wagowe oddziaływały na stany depresyjne
hipotensja jest jednym z powodów mojego braku snu
wszystko się wyjaśnia
zostało jeszcze milczenie które rozsiałam wśród znajomych,
idzie grudzień, jak co roku muszę zacząć przepraszać

Mam w końcu stały dochód, więc nie muszę mieszać się w nic
czego potem mogłabym żałować do końca życia
w głowie mam miliony kroków i układów,
a mimo wszystko oddałam to, by móc być z moimi dziećmi
kiedy czyje ich dotyk na policzku i widzę teoretycznie zagubione oczy
i wiem że ten uśmiech jest tylko do mnie i czystszego nie doświadczę,

Znowu jestem.


***

Tymczasem .
Odezwałam się, bo Tęsknie.
Chciałabym już swobodnie powiedzieć
'jesteś głupi'.

... weź mnie za rękę, no i prowadź w ten swój las. 

poniedziałek, 17 listopada 2014

Nie czuję. 
Nie czuję, że żyję Ojcze.

Czemu mieszasz mi w życiu?
Czemu raz skazujesz mnie na bolesną śmierć,
by nagle spowodować, że mogę żyć błogo
mój organizm mimo skutków ubocznych odradza organ
który pozwala zakrztusić się powietrzem.

Po co to robisz Ojcze?
Czemu obierasz mi bliskich? 
Chciałam zadzwonić
powiedzieć mu że ze mną jest już dobrze,
że będzie już tylko lepiej...
Zapomniałam.
Zapomniałam przez moment, że nie mam już przyjaciela.
Przez pychę, chciwość.

Jestem chaotyczna. 
Nie potrafię już pisać, siedzę i milczę.
nie odzywam się nie pytana,
nie przychodzę bez zaproszenia. 

Tymczasem. 
Żabi Kruk okazał się być moim drugim domem,
nigdy nie spodziewałam się że picie herbaty przed konsolą
i śmianie się z porażek chłopaków, pozwoli mi na spokój.
Uwielbiam w nich tą obojętność. Zarażam się nią.

Niezmiennie.
Nie śpię od siedemnastu dni,
bądź przysypiam na chwilę otulona koszmarem. 
Upiłam się raz, nie paliłam. 
Nie płakałam, nie kaszle już tak dużo.
Nie tracę tyle krwi.
Nie krzyczę, nie unoszę się.

Chowam o tu, tu wszystko.
nikt nie widzi, nikt nie mówi. 

miłej egzystencji.
M.

wtorek, 4 listopada 2014

"Jesteś o tyle spojrzeń ode mnie,
Jest mi o tyle twych spojrzeń samotnej. "

Gapie się w plakaty na ścianie, 
jestem jak zaczarowana smutkiem.
cisza która mnie otacza, boje się jej.
Zbyt wielu rzeczy nie rozumiem.
Zbyt często i długo milcze.

Nie mogę się skupić,  antystatyczne słowa wykładowców
zlewają sie w jednolitą mase
a ja zerkam na na kartki zapisane przez siebie
I drwie.
Przestałam czuć chcęć bycia dobrą.
Mam czarne serce,
jestem zła.

Tak wiele myśli targa moją głowę,
Rozsadza ją powoli
jest jak kwiacista łąka czekająca na szarańcze
jak przemowa która ma za dużo słów
jak drzewo słowa gubie jak liście
Tęsknię.

poniedziałek, 3 listopada 2014

Jak co roku o tej porze siadam przy Twoim zdjęciu
i przytulam się do marmurowej płyty.
Zostawiłeś mnie lata temu, a ja nadal odczuwam Twój brak.
Czytam na twoim nagrobku "w życiu piękne są tylko chwilę"
i biję się w pierś, bo na przekór Tobie
niszczę siebie.
Pamiętam jak żegnałeś się ze mną...
miałeś zrobić to tylko na chwilę
kilka dni potem
trzymałam wiązankę łez
nad twoim grobowcem.
Ja wszystkich tracę.
Odsuwam.
Odrzucam.
Zamknęłam serce tak mocno,
tuląc się do zimnej skały
zastanawiam się gdzie ja się znajdę,
czy będę odczuwać wiatr tęsknoty
który towarzyszy mi zawsze kiedy stoję tu przed Tobą?
Obiecałeś mi szczęście.
cierpię, z dnia na dzień mocniej.

***

gdy teraz siedzę w ciepłym mieszkaniu,
nasłuchuje sekretnych uderzeń na biało czarnych klawiszach,
nie mogę się odnaleźć,
bo nie ma Ciebie i Ciebie i Ciebie
ja chciałabym tylko całusa w czoło,
chciałabym żeby wszystko przeminęło,
chciałabym właśnie teraz nie odwracalnie zakrztusić się powietrzem,
chciałabym zasnąć z uśmiechem na twarzy
gama tonów uderza coraz mocniej a ja usycham, zamieram
chciałabym tylko zrozumienia
chciałabym żebyś nie umarł,
a ty żebyś mnie nie zostawił,
a ty żebyś dalej był powiernikiem moich sekretów jak przez ostatnie kilka miesięcy
Oddajcie mi siebie, chyba nie proszę za dużo
gdzieś skrętne skrzypce schowały się w cieniu,
głosząc modlitewne błagania
o sen spokojny, o łzy tak trwałe jak blask słońca o poranku
serce lekko bije, zmęczone smętną melodią
jeszcze tylko przez chwilę
jeszcze przyjdzie jego kres.

sobota, 1 listopada 2014

'' oficjalne jestem zatem w depresji. Określenie wydaje mi się trafne.
Nie żebym czuł sie bardzo nisko, to raczej otaczający świat wydaje mi się bardzo wysoko''
                                                                                M. Houellebecq

Godziny zlewają mi się,  smak alkoholu dokładnie od dwudziestu pięciu godzin głaska moje podniebienie.
Siedzę i pale ostatni już papieros z paczki którą zaczęłam palić tysiąc pięćset minut temu i jestem pozbawiona jakichkolwiek uczuć od dziewięćdziesięciu tysięcy sekund, 
ewentualnie nienawiść przelewa mi czupki palców.
Zamykam i chowam na półce kolejną książkę która doprowadziła mnie do niczego, zważając że przez mój destruktywny charakter pustych kartek mam coraz mniej, 
zasadniczo marnowanie ich nie powinno w ogóle nastąpić.

A ty nie odzywaj się,  to lepsze od pustych słów.

wtorek, 28 października 2014

A może prawdziwą wolnością jest święty spokój?

Codziennie rano budzi mnie ten sam ucisk w klatce piersiowej,
notorycznie nie pozwala mi zapomnieć o błędach które czynie.
Przejawia mnie agresja,  uczucie niepokoju targa nawet najmniejszy palec u stopy.

Potrzebuje abyś mnie przytrzymał na powierzchni,  boże.

Niektóre bóle stają się nie do zniesienia, 
a widok krwi stał się tak częsty jak zapach kawy o poranku
i chwilę śmiechu gdy nuży nas sen.
Popatrzcie na mnie,  rozpadam się powoli
i już nie tylko fizycznie.

Rządza pieniądza,  nawracające kłótnie,  kolejne siniaki za nie umyty kubek, samotność, brak odpowiedzi,  zbyt mocny wiatr, za długie piosenki i stany depresyjne wywołane kolejnymi brakami w moim organizmie, to tylko mała iskierka lodowej góry która wisi nade mną.

Przytłacza mnie ilość wiedzy którą musze pochłonąć,  sterty notatek,  niezrozumiałych rzargonów, obcych ludzi mówiących mi jaka droga jest dla mnie lepsza.

A ja tylko chciałabym nauczyć się kochać,  ot tak sobie.

niedziela, 26 października 2014

Brakiem nadziei marzenia zabijam,
głaskam wspomnienia o jawnych porankach.

Twoim dotyku,  ust musnięciu
i płaczę.

świat bez Ciebie jest zasiany szarością,
nawet moje buty są dziś jakieś dziwne.

Duszę się, tęsknie.

Serce zapadło w śpiączkę wieczności,
uczucia gubią się spadając jak jesienne liście.

Idzie zima, mówiłeś.

Teraz to czuję,  marzne po trochu.
Zgubiłam gdzieś koc z twoich ramion,
w rękach mam stertę tabletek.

Muszę się ogrzać,
nastąpi przecież czas na wiosnę.

To naturalne.

wtorek, 21 października 2014

Z pamiętnika małej ...

... wypieraliśmy się siebie, 
aż w efekcie końcowym raniliśmy się na wzajem, 
bądź tylko ja raniłam siebie.
a pomijając to wszystko to teraz ja mam duszące sny
chodzę jak lunatyk
mam ochotę na dużo ciszy,
zbyt dużo.

czasem cisza jest potrzebna, byle z umiarem.
trochę sobie z tym powalczę, 
aczkolwiek czy jest w tym jakikolwiek sens?
sięganie po leki jest zawsze ostatnią deską ratunku,
bo po nich nie rozumiem siebie.

'nie i nigdy nie będziemy' przywykłam do tego zdania.

Nie będę kłamać, czasami na siłę staram się odciąć ale (jeszcze?) nie potrafię. Bo kiedy przyjdzie i pocałuje mnie w czoło, zyskuje dodatkową spokojną godzinę snu, ale chwil w których mnie uspokaja jest coraz mniej bo ja jestem tutaj a moje bycie tutaj wszytko zmienia, a ja nie przyczyniam się do jakiegokolwiek progresu u niego.

najgorszy jet detoks, może dlatego unikam portali społecznościowych, żeby nie pisać, nie czytać.
w zamian potrafię siedzieć i gapić się w sufit, zawieszać się na myśli.
zawieszać siebie.


Chce nie myśleć.

sobota, 11 października 2014



wyjdź.
zamknij drzwi.
pokaz złość.
zadaj cios.
wybacz mi.

Jest mi coraz bardziej wstyd za siebie, wykrzycz mi wszystko co tylko chcesz, pokaż mi swoją złość nie ukrywaj jej tylko wtedy zrozumiem co tak na prawdę robię źle, zadaj mi coś, niech leją się resztki mojej krwi, mogę oszukiwać swoje ciało, powtarzać wokół że nic nas nie łączy, być cicho kiedy czuje się źle, za dużo jednak czuje, obok łóżka leży sterta listów do Ciebie, spalam je co jakiś czas i patrze obsesyjnie w ogień, razem z nim palą się moje uczucia, wyzbywam się ich coraz częściej. 

wybacz mi, zniszczyłam ten piękny dzień. 

moje ciało bawi się ze mną w nieprzyjemne zabawy, ślady krwi na butach od biegania stają się coraz trwalsze, ale nie poddam się, ja się nie poddaję. 
m.












czwartek, 9 października 2014

Ostatnio mniej krzycze, mniej mówię i próbuje wyjaśnić swojej głowie że wszystko jest w porządku.  Coraz częściej się potykam i tylko czekam aż upadne tak że nie wstanę.  Wszystko jest reakcją łancuchową.
Kiedy mam dołek psychiczny moja odporność fizyczna maleje, a kiedy jest bliska zeru przyklejają się do mnie wszystkie choróbska świta.
Co oczywiście nie koniecznie mi pasuje, miałam zacząć solidny trening,  a aktualnie trenuje spanie.
Tymczasem...

"Poza tym chciałbym już zobaczyć twoją mordę.  Ktoś kto nie boi się ośmieszenia napisałby: Tęsknię "
                                     /z listu Ryszarda Lassoty do Agnieszki Osieckiej/

Tęsknię,  ale nie powiem tego na głos,  bo czuję że czasami mam związane usta, czasami nie chcę a muszę zatrzymać myśli, wypluć je,  uciszyć.

Miłego dnia,  M.

piątek, 3 października 2014

Krew z nosa uderza głośniej o posadzkę niż kiedykolwiek. 
Jest dwudziesta pierwsza a ja trzęse się bardziej niż ostatnio,  znowu jedno słowo za dużo, jeden gest i siniaki które nie będą okazywały rozkosz,  tylko dom i uczucie bycia nikim. Nic się nie zmieni.  Zawsze będę  tutaj nikim.

Te wszystkie gesty powodują, że decyzja o pracy w trójmiescie jest dla mnie najlepszym wyjściem,  tutaj nie ma nikogo kto by mnie obronił, przytulił. Szukam ich bezskutecznie,  ręce krwawią. Dobrze że serce zamarzło lata temu.

Żyje w kłamstwie, paradoks - ja sama go wymyśliłam.

czwartek, 2 października 2014


"Nawet stojąc w miejscu, można zabłądzić."

Edward Stachura


nasze mieszkanie zaczyna wyglądać na nasze. 
a ja budzę się codziennie z uczuciem mdłości i coraz to bardziej odgradzam się od jakichkolwiek uczuć, przyłapałam się na osłabieniu mojej bariery uczuciowej, ale ostatnie dni pokazują jak bardzo wysuszone mam oczy, kiedy otaczają mnie ludzie. 
Zapomniałam, że tutaj żyje innym tempem, włącza mi się inny tok myślenia, rozumiem i czuje inaczej, bądź nie czuje nic.

tyle razy mam w ręku papierosy, ale nie potrafię zapalić choć tak bardzo bym chciała, bo w głowie huczy mi twój głos, 
ale tylko czasami, przez chwile.
czasami chciałabym żeby się pogorszyło,
ale tylko czasami, przez chwile.
jeżdżąc tramwajami łapie się na tym, że zazdroszczę ludziom, tryskającym szczęściem w ramionach drugiej połówki patrzących w oczy, odczuwającym to błogie ciepło
ale tylko czasami, przez chwile.
ja marznę, 
ale tylko czasami, przez chwilę. 
drażni mnie, że w moich słuchawkach raz leci dołujący rock, a potem wkracza psychodela i odpływam przy basach elektro,
ale tylko przez czasami, przez chwile.

muszę wstać i żyć, bez żadnego ale. 
musi nastąpić progres.

poniedziałek, 29 września 2014

Odgłosy miasta buchają mi zza okna. Wróciłam.
Ale gdzie? To nie jest mój dom, także.
Gdy puszczałeś moją dłoń,  obracając się do wyjścia zrozumiałam że to koniec moich uśmiechów do telefonu czy chwil ekscytacji twoim przyjazdem.
  Łzy które teraz spływają mi po policzkach mieszają uczucia tęsknoty natychmiastowej bądź wyrzygują z myśli stwierdzenia "odpoczniemy od siebie", "nie musisz przyjeżdżać". To wszystko oddziałuje mocnej niż powinno,  a ja znacze coraz mniej.

Tymczasem duszę się powoli,  zamykając oczy marze o spokojnym poranku,  bez bolesnym, w objęciach. Chce być szczęśliwa. Tutaj nie będę.
Tęsknię.

Po cichu.
(chciałabym tak zniknąć, żeby nie bolało)

sobota, 27 września 2014

"trzeba się wypłakać, od tego mamy noce, by być słabym i tworzyć, bądź płakać. Dostaliśmy w posiadanie noc by być ludźmi... Którymi nie jesteśmy za dnia."


środa, 24 września 2014

Jedno zdanie w którym mogłabym być opisać swój obecny stan?
Winna zbrodni emocjonalnej,  pokłucona z duszą.

Przygryzam wysuszone wargi, myśląc że kiedy milczysz zawsze dzieją się rzeczy nad którymi nie panuje. Chowam moje ciało w za dużych swetrach, opatrując nowo powstałe rany.
Co raz częściej myślę,  że jestem powodem twojej wewnętrznej kłótni,  aczkolwiek przez gardło nie przechodzą mi słowa które automatycznie i bezwarunkowo zakończą naszą znajomość. A co raz bliżej jesteś mojego serca.

Leżę na poduszkach w namiocie i nie czuje zimna, nie czuje w sumie nic, ewentualnie złość która przemyka mi przez palce. Martwi mnie, że każde przeziębienie ostatecznie zamienia się w początkowe stadium zapalenia oskrzeli. Staram się przecież być.  Mimo bólu który wgniata moje wnętrzności.
Obiecałeś, że dasz mi zmienić świat.
Chociaż ty mnie nie zawiedź, Boże.

piątek, 19 września 2014

'Gdyby przestrzeń między nami nie była tak trwała, jak to czuje, nie było by smutnej piosenki'



Wspomnienia jak jesienne liście. Powoli spadają na ziemię łącząc się z błotem, gnijąc, zapominając. Gdzieś giniesz w szerzącej się amnezji poranku, świat nie zatrzymuje się nawet na sekundę, nawet na moment. Wykrzykuje, obijam złe emocje w rytm dźwięków które najbardziej kocham. Bandaże, ból, krew- wyswobadzają, lecz łączą się z brakiem jakichkolwiek zdrowych zahamowań. Znowu pluje krwią, znowu się rozpadam.
 
Ucieka mi każda chwila, wypluwam każdą, pozbywam się.
Metafizyczna teoria poznawania świata również spędza mi sen z powiek, coraz trudniej otwieram swój umysł na sensualizm, subiektywizm - cienka granica pomiędzy uczuciem a rozumem. Rozwijam swój umysł poznaje choroby, porównuje objawy, uczę się jak pokonać coś co zabija ludzkość. Może w końcu zapomnę o autodestrukcji. 
Istotą życia jest śmierć, pamiętaj.

(po cichu)
Biję się w pierś bo dałam Ci wszystko, a tak mało otrzymuje. Chowam siniaki, zadrapania, ślady ugryzień bo jest mi wstyd.Zależy mi na Tobie. A mimo tego zmywam jak najszybciej zapach twojej skóry. Mówię do Ciebie w najskrytszych marzeniach, ale nie otrzymuje odpowiedzi, taki już jesteś, przestałam oczekiwać czegokolwiek w zamian.

Chodź, podziel się kłamstwem, że muszę istnieć to sprawia, że lśnię.

(Gdy Ty lśnisz, ja lśnię, mimo wszystko po Twojej stronie)

niedziela, 14 września 2014

Wieczność.
Wcale nie jest cudowna.
Budzę się i uczucie poskutkowe po alkoholowej libacji miesza się z uczuciem rozczarowania,  bo czuję się inaczej niż powinnam.
Ręce trzęsą się z bólu,  codziennie mocniej.

Powinność.
Kolejne uczucie które często miesza mi w życiu i nie do końca pragnę żeby mi towarzyszyło w każdej myśli.

Kłamstwo.
Pokasłuje cichutko byś nie widział,  że duszę się w środku z własnej głupoty,  bo niby się o mnie troszczysz a to mnie bawi, bo nie wierzę że ktoś tak po prostu się interesuję. Czy ktoś zastanawia się  jak szybko zmiecie mnie życie z powierzchni ziemi. Nie zasługuje na to i nie chce tego.

Popęd.
Moje ciało uderzają emocje przeciwne, już nie myślę o tym że Cię pragnę.  A dotyk będzie mi obcy. Zamykam się,  po wielkim wybuchu pragnień.  Taka jestem.

Agresja.
Rośnie z każdą minutą, napędza mnie.
Dobrze,  że wyjeżdżam. Muszę uciec.
Schować się.

M.

niedziela, 7 września 2014

Nie będziem wracać, ani wybaczać, ni w samotności upijać się.


Moje stopy lekko uderzają o grunt ziemi, natłok myśli  powoduje schizofreniczne lęki przed następnym dniem, a mimo tego choć to śmieszne lepiej mi się oddycha w twoich objęciach. Czuje się w nich bezpiecznie, aczkolwiek tak naprawdę nie mam pojęcia dlaczego się w nich znajduje. Każde zachłyśnięcie się powietrzem uważam za sukces. Wydaje mi się że bez Ciebie wolałabym się dusić.
Ostatni miesiąc spowodował nieprzewidziane szaleństwo, które miesza się ze stężeniem alkoholu które nie opuszcza moje ciało.
Ale nie chce już.
Chce trzeźwo patrzeć Ci w oczy, chce Ci pokazać każdą moją kryjówkę abyś mógł mnie zawsze znaleźć. Równoważnie odczuwam niezliczone pokłady energii i chęci pomocy, bo wiem że potrafię to zrobić. Potrafię Cię ułożyć, ale potrzebuje do tego czasu.
Tymczasem.
Dalej nie wiem kim dla mnie jesteś i nawet nie chce pytać.

Nie będzie nam płakać i drżeć, ani ukradkiem wycierać nos
Nie będzie nam upijać się, ani tabletek łykać na sen.


Sen dalej jest moim wrogiem, a zmęczenie najlepszym przyjacielem. Coraz trudniej jest mi ukrywać syndromy wyczerpania i o dziwo zaczęłam mówić o nich zbyt otwarcie, poczucie ufności wzrosło i nie wiem czym jest spowodowane, trudno mi cokolwiek o tym napisać  bo zbyt wiele wyszło na jaw tak samo trudno mi się zmierzyć z tym wszystkim, bo chyba chciałabym trwać, chciałabym zrobić coś dla świata. Jak byłam mała zawsze marzyłam o byciu wielkim człowiekiem, a dzisiaj wiem że mogę nie zdążyć być wielka. 
I zostanę na zawsze mała, mała.


Mała.

piątek, 25 lipca 2014

Daj mi siłę by wstać, daj mi siłę by iść,
Daj mi siłę by walczyć, daj mi siłę by żyć.

Ciemność którą rozświetlają świeczki wokół gorącej wody, tafla która drży od basowych gitar the billa, brakiem nadziei marzenia zabijam,  zamazane obrazy w mojej głowie szepczą ze mną słowa które błagalnie szukają zrozumienia, woda przyjmuje kolor wina,  dokładnie wtedy odwiedza mnie mój przyjaciel strach i muska pocałunkiem lęku. Moje ciało z dnia na dzień staje się coraz słabsze, a posmak krwi który budzi mnie co rano, pozostanie nauczką za życie bez jakichkolwiek ograniczeń. choroby z dzieciństwa wróciły jak bumerang i klęczą wraz ze mną, pytając co uczyniłam że agoniczny ból wymazuje mi pamięć.

Czasem obłęd zamieni ze mną słowo, budzę się mokra, przestraszona, z telefonu wydobywa się odgłos uśpionego oddechu który z prędkością światła zamienia się w krzyk mimowolnej pomocy, nie zastanawiam się, uciekam do pokoju w którym nigdy Cię nie było, wdycham więcej powietrza tuląc ulubioną poduszkę, z pamięci przeszłość wymazuję lecz sny się śnią, noc się kończy i ja dalej nie widzę dnia.

Miłości nie pozwalam się odwiedzać, gdzieś na podłodze leży bukiet czerwonych róż, serce zapadło w śpiączkę i samotnie wraz ze mną wybije ostatni ton kiedy nadejdzie na to czas. 


Swe rany rozdrapuje, oddech dławi lęk - oto człowiek.
m.  

wtorek, 8 lipca 2014

nie wiem czemu tak właśnie musi być
wiem, że chciałbym jak wy tak umieć żyć
ciągle do przodu, byle dalej iść
nie mieć oporu, zawsze sobą być


Stoję w deszczu a moje ciało drży z zimna, nie mogę się ruszyć,  odejść,  przemieścić.  Krople toczą się po moich policzkach a zmęczenie już nie daje siwych znaków tylko wgniata moje wnętrzności w ziemie.

Czuje się jak bym żyła w innym życiu, trzecim z resztą.  Moja pierwsza miłość zepchnęła mnie do degradacji,  twardych narkotyków,  śmierci otoczenia by w kolejnym ze słodkiej uśmiechniętej małej tętniącej miłością stanąć tu, by w trzecim ostatecznym być wrakiem osobowości który już niedługo w prosty sposób zaharuje się na śmierć.

To takie dziwne, po raz kolejny stoję na granicy pewnej wytrzymałości.  Drażni mnie to że większość bliskich znajomych zapomina o mojej chorobie która przy nasilonym stresie tyka jak bomba.
Nie lubię okazywać tych stanów,  są dla mnie wadą,  spaczeniem mojej osobowości która powoli zanika.

Uśmiecham się widząc telefon wyśpiewujący agonie comy która pojawia się przy kierunkowym numerze naszych najmniej lubianych sąsiadów.  Coś odzyskałam, przeprowadzka do miasta zaburzyła równania psychosomatyczne w mojej głowie,  zmieniła moje priorytety a ja powoli zdaje sobie sprawę co jest dla mnie tak bardzo ważne.

środa, 2 lipca 2014

Zastanawiam się czemu czuję się tak dziwnie, oddycham spokojnie a moje ciało drży ze strachu. Chyba znowu nadchodzi kumulacja, muszę wrzucić się w wir tego wszystkiego bo wtedy nie mam czasu nawet pomyśleć.


Tymczasem.
Siedzę na ławce od godziny, pompuje krew z nadmierną prędkością bo właśnie przystanęłam. Lubię to uczucie kiedy wchodzę w rytm piosenki  i moje stopy uderzają o grunt wraz z perkusyjnym uderzeniem. Robię to często, nawet gdy nie mam siły nie odpuszczę. Bo przecież zmęczenie to tylko stan umysłu, dam radę.


Wdycham powietrze i jest dla mnie takie dziwne, bo zamiast wirować ze szczęścia ja zamykam się w sferze tęsknoty, ale nie za kimś ani za czymś. Tęsknie za moim szczerym uśmiechem, za gadaniem głupot które zawsze Cię śmieszyły. Za dziewczynką która łapała Cię za rękę i promieniała uczuciami. Dziś jestem inna. Zimna. Oschła. Pusta. Jestem jak robot.

czwartek, 19 czerwca 2014

nie wiem czemu tak właśnie musi być wiem, że chciałbym jak wy tak umieć żyć
ciągle do przodu, byle dalej iśćnie mieć oporu, zawsze sobą być

Lubie dni kiedy jestem sama, choć równoważnie samotność pozwala mi na lekkie pęknięcie.
Czuję jak przygniata mnie stres i zmęczenie, a moje ciało coraz częściej upada gdy liczę na jego siłę.
Zagryzam zęby bo przecież muszę jakoś to przejść, muszę wytrzymać jeszcze kilkanaście dni, potem zachłysnę się czystym powietrzem.



wmówiłeś mi - nie zmienisz nicna moich rękach też są ślady krwi
za późno by uwierzyć, że to miał być ukochany raj...

Cierpię razem z nim, boli mnie że jest niezliczone kilometry ode mnie w chwili kiedy powinnam być obok, on był przy mnie. Budzę się rano i czytam kilkanaście wiadomości i serce mi krwawi bo ja nie potrafię mu pomóc, nie potrafię mu powiedzieć że po czasie to już nie boli, bo boli. Największą krzywdę człowiekowi wyrządza drugi człowiek, szkoda że czasami nie wie że zostawia tak wielkie piętno które jest początkiem katastrofy.  



Zobaczę czy można miećchociaż mały gestnie widzę tu żadnych łezchoć czasem bywa źle

Mam takie małe marzenie, aby świat stanął w miejscu abym mogła odpocząć, nabrać nowe pokłady energii zregenerować swoje ciało, wspiąć się na wyżyny swoich możliwości… Ta jasne, wracam na ziemie i muszę przyjmować konsekwencje swoich czynów, degradacja przebiega szybciej niż myślałam i miała wyglądać inaczej.



po prostu powiedz czego chcesz i módlmy się by nic nie pamiętać.
po prostu powiedz czego chcesz i krzyk zatrzyma czas w twoich rękach.

Zapominam się, modle głośniej niż zwykle i szukam zwykłych bezinteresownych ramion, które tak po prostu mnie przytulą, wszyscy tak bardzo się zmienili a ja tkwię w swoim świecie i przestałam szukać zrozumienia wole życie w ciszy.



jak niepokoi mnie cudowna gama barwjak opuszczony król co nie kłania się...

tak ja... nie marnuję słów... przyszedł zmierzch... i znowu słyszę Cię...


Planuje kolejną listę koncertów woodstockowych. W tym roku trudniej będzie ogarnąć wszystko co chce zobaczyć, wiele zespołów gra pod rząd, będę musiała naprawdę odpocząć aby móc mieć siłę na rozpierdol Włochatego, Offensywy, Zielonych Żabek, TZN Xenny I Kabanosa w Krisznie, Skubasa i Dr Misio na małej scenie, T love , The Bill, Hatebread, Volbeat, Carrantuohill, Lao Che,  Ska-P, Jelonek i mojej ukochanej Comy na dużej scenie. Matko, umrę przecież. A jeszcze trzeba trzymać kciuki za Zmaze w eliminacjach!

Buziaki, Mała.
PS. Dziś towarzyszy mi zespół Carrion, kolejny godny polski zespół. 

niedziela, 1 czerwca 2014



Wracając do miasta zapominam o trapiących mnie problemach, wyczerpaniu organizmu i tylko przystaję na moment gdy ból promieniujący  ze zrastającej się powoli kości śródstopia jest zbyt dokuczliwy.  


Uczelnia nie pozwala zwolnić nawet na sekundę, na przerwach zamiast śmiać się z innymi powtarzam w głowię budowę oka, objawy każdej odmiany autyzmu, jak sobie radzić z dzieckiem z adhd, jak opiekować i traktować  ludzi z zespołem taureta który okazał się niezwykle trudną i nieprzewidywalną chorobą. Cicho krzyczę migowymi gestami, pomagają mi obrażać świat.


Wolne czwartki spędzam na próbie regeneracji, jednak zawsze kończy się to na tylko zamiarze. Czas spędzam w autobusach szukając  miejsc ociekających starością, przesiadując w empiku czytam kolejne egzemplarze komiksów i czasami boję się zachowań które odziedziczyłam tak dawno a dziś jestem tak podobna. Och jeszcze trzeba posprzątać mieszkanie, bo kto inny to zrobi.

środa, 14 maja 2014

Raz na jakiś czas pojawia się taki dzień jak kumulacja, brak snu lub bardzo śladowe ilości, ból pękniętej kości po kolejnych godzinach pracy, wymęczenie organizmu, natężenie umysłu by jeszcze nadrobić zaległą ilość materiału do przejścia w następny rok wcale nie takich pięknych i lajtowych studiów jak to się wszystkim wydaje – wracam do pustego miejskiego pokoju z myślą, że choć na moment ucieknę, szukając słownika trafiam wzrokiem na białą kopertę w której znajduje się cześć mojej duszy i początek tak zwanych zachowań kompulsywno-obsesyjnych.

‘i żeby muzyka i miłość wylewała ci się nosem’ oczy mimowolnie już czytają z kartek nad którymi poleciało kiedyś tysiące łez , nie będę kłamać dziś poleciała jedna do kolekcji. Chciałabym żeby mój mózg się poddał, po prostu stępiał.  Inaczej nie było by mi przykro słuchając obraźliwych słów od pijanej dziewczyny przez przecinające nas płomienie ogniska,  która może i ma dobre serce, ale taktu to jej raczej  brak i nie czułabym się jak nosiciel gruźlicy w waszej obecności, a jedynym gestem w stosunku co do mnie było  przytulanie na pożegnanie w momencie gdy ona była dziesięć kilometrów dalej.

To tak bezczelnie głupie,  że czasami chciałabym zadzwonić i spytać o radę o rzecz dla reszty nie istotną, bo wiem że byś zrozumiał, pluje sobie w twarz bo ty nawet nie chcesz spojrzeć mi w oczy.

piątek, 11 kwietnia 2014

I z ciszy, tak wielkiej, że nie znajdziesz w niej najmniejszej kropli, zatopionej w ustach.

Ewakuacja myśli podnosi stan mojego zadowolenia, człowiek który nie myśli jest szczęśliwszy i ten niby cytat jest znany od miliona lat, każdy z naukowców co wiek piszę prace na temat tej tezy. Ilekroć staram się wymyślić antytezy do tego stwierdzenia,  łudząco przewracam zżółknięte kartki starych psychologicznych ksiąg i nie znajduje nic co mogło zamknąć mój umysł wiarę w ludzkie możliwości.


Eutanazją myśli przyspieszam puls

Robie listy zakupów, opracowuje czasowo jak długo zajmie mi zrobienie sałatek, uczesanie się i wbicie w czarną sukienkę i dojazd na Chełm, dzięki mojej wariatce będę świętować mój najmniej ulubiony dzień w roku, może choć raz spodoba mi się, zobaczymy.


Jesteś tu , ale nie ma Cię, wyciągam rękę lecz nie mogę dotknąć Cię.

Nienawidzę gdy łapie mnie ta myśl, tęsknota za tamtymi chwilami gdzie łapałam szczęście garściami, patrzę i czasami cofam się kilkanaście kroków do tyłu, ale brnę.  Mijają kolejne dwadzieścia cztery godziny z trzystu sześćdziesięciu sześciu dni w których sama już podejmuje decyzje,  nie zawszę są dobre ale staram się, uczę.


Niech sobie leje deszcz, bo przecież musi gdzieś, niech niebo pełne chmur, słońcem zaleje się.


Wycieram rozmazany tusz kartek mojego zeszytu czasami wydaje mi się że za mocno testują nas, powiedzieć małemu dziecku że umiera, oznajmić mu że umrze, oswoić ze śmiercią jego, jego rodzinę. Oczy, oczy zawsze będą mnie tamować w mówieniu, zatracam się zbyt głęboko w tych małych źrenicach i cały ból spływa.

wtorek, 1 kwietnia 2014


Dźwięk jak echo Twych słów, powraca jak duch rozjaśnia mi ciszę. Wzrok nie słucha już nas, wśród zamglonych ścian na skraju umysłu.

Poznając alfabet brajla dotykam szorstkie kartki, moje palce które od dawna nie skupiały się, lękliwie kurczą się, męczą. Ratuję je jedynie pamięć o delikatnym dotyku ciała pokrytego niezliczoną ilością blizn.  Odkrywam kolejne syndromy autyzmu, uruchamia się we mnie chora fascynacja zamkniętego świata, rozszczepienie, zależność - oddziaływanie. Nie zapominam również o ćwiczeniu gestów, nauka słów bez narządu mowy buduje we mnie kolejny oddzielny od was świat.


Naciskam "play", chilluję. Zamykam oczy i w swoim pokoju kontempluję. Doceniam to, co czuję.

 Uśmiecham się siedząc na wykładach, zaczynam lekko otwierać się na ich obcość, odkrywam  przed nimi skrywane gdzieś obliczę, przestałam też ukrywać wspomnienia, opowiadam im o dziewczynie która otrzymała nenufary w majowy słoneczny dzień, o tej która lubiła miłosne igraszki i o wielkich pokładach uczuć, które w wielu wypadkach zaważyły na jej szczęściu, czasami patrzą na mnie tak jakbym opowiadała o kimś inny, czasami wiem że to już nie ja, czasami.
Pomysł świętowania mojego najmniej ulubionego święta moim ulubionym mieście wydawał się ratunkiem na przetrwanie pierwszego ‘dwa’, jednak czuję że będzie jak zawsze, ale trzymam kciuki


 Lecz dusza zbyt szybko oddala się od ciała, tonę w pościeli z mgły.

Patrzę na to zdjęcie i aż bucha z niego moje szczęście, tak zapamiętałam ten weekend i tak będę go pamiętać. Dziękuje. 

Miłej egzystencji życzę, M.

piątek, 28 marca 2014

Pije na mieście , pije w ciemności,  pije przy świetle i pije w karnawale i pije w poście. 

Oddziaływanie medyczne na mój organizm zadziwia mnie - wzmocnienie odporności na jakiekolwiek używki jest poniekąd denerwujące ale przynajmniej przetrzymuje głowy ludzi którzy oddają swoje wnętrzności albo ratuje ich spod kół pędzącej skmki.

***
Wejdę do bagna, aby udowodnić Tobie, że straszono Cię bez sensu chcąc zamącić w twojej głowie.

Marzec zawsze był przełomowym miesiącem w roku moje życie zmienia się, zasadniczo raz wychodzę w pełni szczęścia, raz umieram z rozpaczy. Mijają dni i jednak mam nadzieję, że z zasianego ziarnka powstanie coś niesamowitego.

***
Out of respect for nature, our vodka and drinkers!

Dzięki Jurek za audycje i za to paczkę niespodziankę która do mnie zawita, Korpiklaani z pewnością są moim szczęśliwym zespołem. Słońce przynosi dobre chwilę, a ja kołyszę się w rytm muzyki. To jedyny mój tak silny narkotyk z którego nigdy nie zrezygnuje. Moje serce wybija tony muzyczne synchronizuje się z każdą melodią, pozwala mi funkcjonować, uśmiecham się.

***
Jak wścieknę się, to nie odpuszczę, choć bym miał skonać młota z ręki nie wypuszczę.

Niepokoi mnie że stoję z boku i widzę powtarzające się historię, choć tym razem ja nie gram w nich głównych ról, jest mi ciężko wypowiadać się na każdy temat bo muszę zagłębiać się przeszłość którą zakopałam głębiej niż kiedykolwiek. Ale z drugiej strony czuję jakąś wyjątkową siłę. Myślę że w końcu mam siłę poukładać kilka bardzo ważnych dla mnie spraw.

***
 Oto stoję naprzeciw światu, przyniesiony na skrzydłach anioła, nienawiść wasza mą bronią, nikt mnie pokonać nie zdoła.

Całus Mała – duża Istotka. 

Archiwum bloga