niedziela, 28 grudnia 2014



Chciałabym nowe oczy, świeżutkie z pudełka.
I najlepiej zielone... chociaż, nie, niekoniecznie.



Patrze na świat i rzygam fałszywością ludzi którzy mnie otaczają,
łapie się na tym że sama się nią zarażam
[powoli wpija mi się w krew, jak trucizna łaskocze moje żyły, ogranicza umysł]
zerkam na telefon i wiadomości od niego sprawiają, że mdli mnie na samą myśl
od dziecka miałam na twarzy naznaczone - powiernik = męczennik
[kiedyś zginę pod natłokiem problemów ludzkości]
nie chciałabym Cię poznać.
Zamknęłabym oczy, ale są osoby dla których moje serce zawsze będzie otwarte
niestety nie umiem Ci pomóc słońce, jedyne co potrafię to pomiziać Cię po twojej złotej czuprynie.
[chciałabym móc więcej] 




Chciałabym nowe usta, te do pocałunku.
Do śmiania się tym śmiechem, co go nie pamiętam.




Lustro staje się moim wrogiem, obsesja zaczyna wrastać mi w skórę
dotykam ust które miłe zwroty wypowiadają tylko "od święta"
gorzkość moich słów przelewa się w komorze lekko pulsującego serca
[kąciki ust nie drgają, nawet na moment, na chwile]
oddycham głębiej, a wcale tego nie chce
[chce znowu zacząć się dusić] czułabym, że żyje
otwieram dłonie na milczący świat
[zamykam się równoważnie na świat normy]
rysuje sprawne figury tłumacząc, że mimo zła
można [żyć].



A jeśli to za dużo - to wszystko, co proszę,
Daj mi, Boże, to jedno, tylko najważniejsze...

rozwijam się, 
zaczynam podejmować coraz to dojrzalsze decyzje
z których [czasem] jestem dumna.
wydaje mi się, że nawet pisze inaczej
musiałam odetchnąć i uświadomić sobie czy dalej jesteśmy tacy sami 
- odpowiedź jest jasna - nie
[aczkolwiek widzę jak wielu z nas nie potrafi tego zaakceptować]
uczucie tęsknoty zalewa pozostałą przestrzeń serca
a ja przestałam odzywać się na siłę do Ciebie
chciałabym nie musieć przypominać, że jestem



Co nie zna nienawiści... nie płonie od gniewu...
Kyrie Eleison, daj mi nowe serce.


Proszę.