I z ciszy, tak wielkiej, że nie znajdziesz w niej
najmniejszej kropli, zatopionej w ustach.
Ewakuacja myśli podnosi stan mojego zadowolenia, człowiek
który nie myśli jest szczęśliwszy i ten niby cytat jest znany od miliona lat,
każdy z naukowców co wiek piszę prace na temat tej tezy. Ilekroć staram się
wymyślić antytezy do tego stwierdzenia,
łudząco przewracam zżółknięte kartki starych psychologicznych ksiąg i
nie znajduje nic co mogło zamknąć mój umysł wiarę w ludzkie możliwości.
Eutanazją myśli przyspieszam puls
Robie listy zakupów, opracowuje czasowo jak długo zajmie mi
zrobienie sałatek, uczesanie się i wbicie w czarną sukienkę i dojazd na Chełm,
dzięki mojej wariatce będę świętować mój najmniej ulubiony dzień w roku, może
choć raz spodoba mi się, zobaczymy.
Jesteś tu , ale nie ma Cię, wyciągam rękę lecz nie mogę dotknąć Cię.
Nienawidzę gdy łapie mnie ta myśl, tęsknota za tamtymi
chwilami gdzie łapałam szczęście garściami, patrzę i czasami cofam się
kilkanaście kroków do tyłu, ale brnę.
Mijają kolejne dwadzieścia cztery godziny z trzystu sześćdziesięciu
sześciu dni w których sama już podejmuje decyzje, nie zawszę są dobre ale staram się, uczę.
Niech sobie leje deszcz, bo przecież musi gdzieś, niech niebo pełne
chmur, słońcem zaleje się.
Wycieram rozmazany tusz kartek mojego zeszytu czasami wydaje
mi się że za mocno testują nas, powiedzieć małemu dziecku że umiera, oznajmić mu
że umrze, oswoić ze śmiercią jego, jego rodzinę. Oczy, oczy zawsze będą mnie
tamować w mówieniu, zatracam się zbyt głęboko w tych małych źrenicach i cały
ból spływa.