Każdy ma swoją historie. Niektóre są długie, zagmatwane, trudne, bolesne inne zaś są szczęśliwe, radosne i krótkie. Wychodzę z założenia, że im krótsze życie tym mniej drastycznych i złych wspomnień. Choć wiem, że w wielu przypadkach ten tok myślenia zawodzi. Mimo tego próbuje udawać, że w jakimś sensie kocham życie i naprawdę się staram, staram się być jak inni. Staram się funkcjonować normalnie, być normalną komórką społeczną. Przyrzekam, chce być normalna! I tu gdy o tym głębiej pomyśle w moim mózgu nasuwa się poważna sprzeczność, bo ja nie czuje, że jestem jak inni, nie czuje normalności. Chce, ale nie czuje. Jednym z moich problemów jest to, że udaje, wszystko udaje, okazuje ludziom, że jestem silna psychicznie, że jestem wesołą, młodą, wiedzącą czego chce kobietą, która radzi sobie z każdą trudnością którą napotka. A to tylko sterta uczuć i zachowań na pokaz, nic nie jest naprawdę. Nic. Codziennie używam moich tak zwanych uśmiechów – przywykłam do tego, już nawet nie sprawia mi to trudności jak kiedyś, wszystkiego w końcu można się nauczyć. W sumie to posiadam sześć takich specjalnych uśmiechów. Pierwszy, gdy coś mnie prozaicznie rozśmieszy. Drugi, gdy śmieje się z grzeczności. Trzeci, gdy snuje plany. Czwarty, gdy śmieje się sama z siebie. Piąty, gdy czuje się niezręcznie i szósty , gdy przypominam sobie o nim, tym co mnie zranił... – ale ludzie CHCĄ Cię widzieć szczęśliwym. Wcale nie chcą zagłębiać się w twoje pieprzone problemy. Nie mają ochoty też na gadki w stylu ”wymyśle jak ci pomóc”. Z założenia wychodzę iż większość ludzi nie posiada tak zwanego drygu psychologa i nie potrafi pomóc, a jedynie wszystko spieprzyć. Ku mojemu szczęściu, bądź nieszczęściu mogę się pochwalić, że jestem osobą o tym niezwykłym talencie przynajmniej tak mi się wydaje. Pomogę Ci, wysłucham, porozmawiam, wyjaśnię, poradzę, no a jak coś nie wyjdzie to wszystko można spierdolić na mnie, naprawdę wszystko można zwalić na mnie, bo i tak ludzie nie mają o mnie dobrego zdania. I wcale nie dlatego, że sama go sobie kreowałam na zły, tylko dlatego, że ludzie nie wiedzą o mnie nic. Dzięki mojemu darowi moja głowa nie tylko jest przepełniona swoimi problemami, ale także innych. W sumie ludzie często proszą mnie o pomoc w różnych sprawach i nie tylko ludzie którzy mnie szanują i to jest dziwne. Ale robię tak by byli szczęśliwi. Są szczęśliwi. Bardzo szczęśliwe. Ja też chce taką być! Ale jak powiedział mój przyjaciel:
-Sama życia ułożyć nie może, a układa innym.
To zdanie często słyszę z jego ust. Z resztą ma racje. A niewielu ludzi ma racje, przynajmniej co do mnie, ponieważ nikt nie zna mnie dość dobrze i choć to dziwne, mam nadzieje, że nikt nigdy nie pozna mnie do końca. Pewnie nasunęło wam się pytanie dlaczego ona tego nie chce? Dlaczego nie chce się otworzyć dla innych? A odpowiedź jest bardzo prosta, wręcz dla mnie oczywista. Im człowiek zna Cię lepiej, tym bardziej wie gdzie skrywasz swoje słabe punkty. A gdy człowiek zna twoje słabe punkty, może bardziej Cię zranić, trafić w twój najczulszy punkt. Wiem to.
oko za oko, ząb za ząb, PRZEMOC RODZI PRZEMOC!
xoxo, Mała
łatwiej pomagać innym, niż naprawiać to co swoje
OdpowiedzUsuńniestety.
OdpowiedzUsuńczemu nie wiedziałam że masz bloga?
OdpowiedzUsuńnie bądź normalna, normalne jest proste i bez wyrazu.
a Ty jesteś bardzo z wyrazem.
lof ju <3