niedziela, 2 czerwca 2013



Chodziła zagubiona w świecie toksycznego zatrucia,
mówiła o uczuciach, słowami których nie rozumiały
puste dusze mijające ją z obu stron – bała się ich.
Codzienne niezrozumienie dawało jej siwe znaki,
punk odwiecznie ratował ją z objęć śmierci,
wiedziała jednak, że zbliżają się chwilę,
w których nawet on nie jest w stanie ją przytrzymać,
- pęd do samozniszczenia rósł zbyt szybko.
Patrzała na dzieci bawiące się, radosne,
tak bardzo chciałaby cofnąć się do czasu, gdy nie rozumiała.
Gdy nie widziała wrogich oczu życiowych morderców.
Odczuwała chęć, zrównania ich z ziemią,
z nadzieją, że świat choć na chwile zaświecił by
beztrosko-czystą jasnością.
Cena ocalenia świata przerastała ją już wielokrotnie.
Rozpłakała się widząc wojowniczkę, która codziennie
mija na ulicy swojego gwałciciela.
Chciała ją przytulić, ale czuła tylko i wyłącznie obrzydzenie - do siebie.
Ruszyła dalej, nie chciała jej widzieć, widziała zbyt dużo.
Idąc, trafiła na starych znajomych, spojrzała im w oczy,
oczy które powoli gasły i mętniały pod wpływem płynnej radości.
Popatrzała na swoje dłonie, krwawiły z myślą o przeszłości.
Nie potrafiła się ruszyć, choć wiedziała, że musi uciec.
Odwróciła głowę.
Doświadczyła kolejnego wstrząsu świadomości.
Prostytucja, zawsze napawała ją wstrętem, lecz gdy zobaczyła ją…
Nie była w stanie uwierzyć, słyszała zlewające się
bezbarwny bełkot.
Milczała.
Czy milczenie w tym przypadku zakończy się katastrofą?
Schowała się przed światem jeszcze głębiej,
a obsesje obrastały jej wnętrzności,
nasiloną siłą kotłowały się w niej.
Ile człowiek jest w stanie utrzymać na swoich barkach?
Pytała, czując natłok morderczych słów.
Znajdywała się w etapie, którym nikt nie był w stanie jej pomóc
- czuła za każdym razem gdy ktoś się do niej zbliżał.
Myliła się.
Jej umysł mimowolnie zapalił w jej sercu resztki nadziei
- gdy pojawił się on.
On, którego ratując - sama zmartwychwstanie.










Pamiętam kiedy pisałam to, zaczynałam związek. Z nim. Miałam tyle nadziei. Tyle że nawet nie mogłam jej pomieścić, może to mnie zgubiło? Może stan w którym się znajduje jest tego przyczyną? Chciałabym przenieść się do chwili w której wystukiwałam końcówkę tego 'wiersza'. To takie głupie. Bo wieczorami za dużo myślę i za dużo się obwiniam, a nawet do końca nie wiem o co. Ała, czuje niewyobrażalne kucie w lewej nerce, rozsypuje się -  wiem. Trochę dużo pale, trochę więcej pije, ale te dwie rzeczy pomagają w "trochę więceniu" pokazywania uśmiechu. Uśmiechajcie się ze mną, uśmiechajcie się dla mnie.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz