niedziela, 2 czerwca 2013



Wycięłam kilka wpisów ze starego bloga, przeczytałam je i dziwnie się z tym czuje.


"Siedzę sama, wokół mnie jest cisza. Nie dziwię się w sumie. Jestem sama, nikt nie wie co się ze mną dzieje. Dzisiejszy pobyt w szpitalu dał mi siwe znaki. Przesilenie wiosenne nie jest zbyt wesołe dla mojego serca. Przez ostatnie dni naprawdę się cieszyło. Było mi dobrze, czułam, że mogę wszystko. Ale z godziny, na godzinę przypominam sobie, że jutro wracam do normalnego świata. Jest mi smutno. Znalazłam kogoś kto jest mi bliski, powoli mogłoby się narodzić coś wielkiego. Mogłoby. Ale proszę was? Ja? ze mną? Ni chuja."


dziesiąty luty zeszłego roku :
"Rozsadza mnie niemy krzyk, i płacz i ból, i sens istnienia. Rzeczywistość jest już zbędna, przeszkadza mi. Wole żyć w moich urojeniach. Tak, tam jestem szczęśliwa, żyjąc tam, gdzie jestem sama z moją wybujałą wyobraźnią. W niej nie muszę ukrywać swoich słabości, nie muszę pokazywać swojej siły. Siły – raczej umiejętności nie rozlecenia się na milion kawałków. Ból fizyczny, trochę zagłusza moje wyobrażenia i przesuwa się granica w nich zawartego szczęścia. Kiedyś nie lubiłam tego robić – sen był dla mnie marnotractwem czasu, dziś jest lekarstwem na nowy dzień. Książka pozwala mi łagodnie wejść w jego sferę. Całe szczęście trzymam w ręku 4 część mojej serii, dobranoc, uciekam w krainę szczęścia"




ósmy luty również zeszłego roku:
"Pik… pik… pik… Słyszę mój ciężko dygocący w klatce piersiowej narząd zwany sercem. Wybija tony które mają mi przekazać, jak jest źle. Było dobrze , ale jest źle. Chyba denerwuje się zabiegiem. Bo najchętniej wyszłabym z domu i zaczęła wrzeszcząc wylewać moje uczucia, strach i chorą miłość. Chorą? – przeczytacie pytająco. Chorą ponieważ nie potrafię jej okazywać. Troszczę się o ludzi w inny sposób- mówię prawdę w twarz, a czyny chowam tak, by ich nie zauważali, aczkolwiek gdyby nie one cierpieli by bardziej. Strach, odczuwam go tylko i wyłącznie na czubkach palców u rąk. Niepokój to uczucie, które zbyt często targa moje wnętrze. Wczoraj zanim znużyłam usta w pierwszym kieliszku, czułam niepokój, bo zobaczyłam błędny krąg podjętych decyzji przeze mnie oczywiście. Moja droga dedukcji, nie jest chyba najlepsza, jest to element przy którym muszę mocno popracować. "


piąty luty:
"Jest piąty luty. Jest zimo, dawno już tak nie było. Ja siedzę. zastanawiam się nad pustymi decyzjami, trzymając telefon w ręku i spoglądając na niego, czekam na jakiś radosny znak ze świata żywych. Brak środków na koncie oraz brak środka komunikacji, odbija się drastycznie na moim samopoczuciu. Chciałabym przejść się szkolnym korytarzem i uśmiechnąć się do otaczających mnie ludzi, tych złych i tych dobrych. Bo moim zdaniem można ich tak podzielić. Więc jestem tu. Zupełnie sama."


dwudziesty styczeń :
"Kończy się styczeń. Czuje jak przeleciał mi pomiędzy palcami, na których pozostały tylko blizny popełnionych zbrodni, złych czynów, pomyłek serca. Czuje, że rozczarowuje wiele osób. Mimo tego mam motywacje, żeby wstać z łóżka, otrzeć codzienną łzę i wybrać się do szkoły. Udaje mi się ukryć przed znajomymi mój stan depresyjny, lecz przyjaciele odkrywają go od razu. Wiem, czym jest spowodowany. Czynem, z którego nie jestem dumna. Lecz nie zmienię go. Wokalistka, mówiła mi że teraz jest czas na moje szczęście. A przez tydzień namysłu MOJE szczęście, znaczy moją samotnie. Przynajmniej w tym przypadku. Rozpracowałam siebie i wiem, że w stosunku do mnie trzeba naprawdę stąpać powoli, zbyt szybkie kroki powodują zamknięcie- nawet niezatrzaśnięcie - nadobne mojego serca. Puk, puk? Czy znaczy, że jest puste? Nie. Skrywam w nim wiele uczuć – niestety te negatywne dość często zrównują się z tymi dobrymi. Uszczęśliwiają mnie moim zdaniem małe rzeczy. "


dziesiąty styczeń :


"Jestem samolubna i to bardzo. Źle mi z tym. Zawsze żałuje swoich czynów. Czasami czuje, że jestem winna za całe zło świata – może przez moje czyny. Dbam zawsze o dobro innych, ale zawsze w swój sposób – samolubnie. Chciałabym przyklejać uśmiechy. Jakiś czas temu gdy byłam wiecznie uśmiechnięta - zarażałam nim. Teraz mogę zarażać tylko zmęczeniem i smutkiem. Moje myśli zaraz eksplodują, myślą o tylu rzeczach na raz. Przez głowę przelatuje mi milion klapek. Dziecko, dom, szkoła, zauroczenia, fascynacje, wstręt, szacunek, strach, uwielbienie, zdradę, kłamstwa, niedopowiedzenia, ironie i śmierć… Byłeś kiedyś? istniałeś? wierzyłaś? Nie, nie spytam czy kochałeś. Miłość jest obca. Nie znam jej zbyt dobrze, a może nie chce wierzyć, że znam? Tyle pytań. I wiele niezałatwionych spraw. Chcę mieć już prawojazdy. Chce wsiąść do auta i odjechać, daleko… długo…. – uciec stąd!"

Tak tyło rok temu, dziwnie się z tym czuje.

1 komentarz:

  1. nie możesz być taka krytyczna w stosunku do siebie
    (a stare teksty zawsze kończą się smutkiem i niepowodzeniem, autopsja)

    bądź i żyj, w czasie wszystkim nam aktualnym i teraźniejszym

    OdpowiedzUsuń